niedziela, 8 maja 2011

Wielka Majówka.

Na weekend majowy, postanowiliśmy udać się na niedługą wyprawę - kierunek Sobibór. Byłem tam dwa lata temu i obiecałem sobie, że kiedyś wrócę. Chodziło przede wszystkim, o to aby nie zniechęcić dzieci - Niśka na nowym rowerze, a Ariadna jeszcze nie do końca oswojona z przyczepką. Dzienne dystanse miały być małe, ok. 40-50 km, noclegi pod namiotem. Przed wyjazdem sprawdzamy wszystkie znane nam serwisy pogodowe. Żadnych opadów, temperatury wysokie ...



Wyjechaliśmy w piątek po południu. W trzy godziny robimy 25 kilometrów i docieramy na bardzo sympatyczne pole namiotowe w Łańcuchowie Agroturystyka Ewa Guz. Zostaliśmy naprawdę miło i serdecznie przyjęci. Polecam z czystym sumieniem gospodarstwo "Pod Bocianem". Pozdrowienia dla gospodarzy.



Następnego dnia wyruszamy przed południem - trudno się rozstać z Panią Ewą, straszna z niej gaduła ;) Jako że atmosfera jest naprawdę miła, a nam się nigdzie nie śpieszy, nie nalegamy na szybszy wyjazd. Dzisiejszy cel to Wytyczno, poniżej 40 kilometrów. W Puchaczowie robimy dłuższy przystanek. Nie możemy odmówić dzieciom atrakcii na przydrożnym placu zabaw.

Aby ominąć główną drogę Łęczna - Włodawa, jedziemy obok kopalni węgla Bogdanka. Pomimo gorszej nawierzchni to naprawdę dobry wybór - jest długoweekendowa sobota i ruch samochodowy jest ... zerowy.




Dzisiejszy nocleg mamy u Sióstr Nazateranek w Wytycznie. Siostra przełożona wskazuje nam miejsce na rozbicie namiotów i oprowadza po ośrodku. Jesteśmy pod wrażeniem. Niśka szybko znika "za rogiem" i bawi się z siostrami i nowymi koleżankami. Bierzemy prysznic, dostajemy kolację i udajemy się na wieczorną modlitwę. Atmosfera jest wyjątkowo miła. Aż takiego ciepła bijącego od Nazaretanek się nie spodziewaliśmy. Rzadko można spotkać tak głębokie uśmiechy i szczere zainteresowanie. Znowu trafiliśmy w cudowne miejsce - oby więcej takich na naszej drodze.



Po wyjeździe od Sióstr, dosięga nas wielka zlewa i mocne oziębienie. A miało być tak pięknie ... klnę na Onet i Pogodynkę. Przez cztery godziny jesteśmy uwięzieni na przystanku autobusowym. Przemarznięci postanawiamy ruszać dalej. Odwiedzamy były obóz zagłady i rozglądamy się za jakąś kwaterą. Znajdujemy pokój w gospodarstwie agroturystycznym w Sobiborze. Jakże odmienne podejście prezentują tutejsi gospodarze ... Stanowczo nie polecamy !!



Dostajemy brudny, nieposprzątany pokój, normalnie służący jako magazynek, czy składzik-rupieciarnie. Okno niby jest, ale ... na korytarz. Nie wiem jak ludzie nie wstydzą się brać pieniędzy za coś takiego. Zresztą nie tylko nasz pokój jest beznadziejny - łazienka, kuchnia, jadalnia i przedpokój wyglądają podobnie. Szkoda słów ...

Następnego dnia mamy zamiar dojechać pod Chełm, ale pogoda według miejscowych ma się popsuć jeszcze bardziej. Po drodze odwiedzamy kolegę Adriana, zaszytego w pięknych okolicznościach przyrody. Do Chełma zostało nam 20 km i decydujemy się dojechać i zdążyć na ostatni pociąg. Jak się okazuje dnia następnego, była to jedynie słuszna decyzja - pogoda naprawdę się strasznie popsuła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz