wtorek, 7 lutego 2012

Mój pierwszy raz ... na biegówkach ;)

Któregoś razu, na którymś rowerowym wyjeździe poprzedniego sezonu, Maciek postanowił, że pokaże mi do czego służą biegówki ;) Jak obiecał, tak uczynił ... Pojechaliśmy na cztery dni do Szklarskiej Poręby aby wtajemniczyć mnie w abstrakcyjne pojęcia "pług" i "choinka". Bałem się jak jasna cholera, ale ... co mnie nie zabije to mnie wzmocni. A więc od początku ...
Z Maćkiem nigdy się jeszcze nie zdarzyło, aby zaplanować coś normalnie, powiedzmy z tygodniowym wyprzedzeniem. Zawsze musi być w ostatniej chwili i zupełnie na wariata. Tak też było i tym razem. Rano odebrałem telefon, że wieczorem widzimy się na Centralnym i jedziemy w góry uczyć Czerpaka biegać. A że nigdy nie opieram się dobrym pomysłom ...
Spotkaliśmy się we stolicy i ruszyliśmy pociągiem do Jeleniej Góry. Przypomniałem sobie o koledze z forum fotograficznego, który być może jest z tych okolic. Jeden szybki telefon i jesteśmy umówieni na niedzielę, ostatni dzień naszego wyjazdu. Wcześniej jednak musimy dotrzeć do Szklarskiej i znaleźć jakiś nocleg. Telefonicznie znajdujemy wolne miejsca w schronisku "U Rumcajsa". W Jeleniej mamy lekkie opóźnienie bo od mrozu pękają mi okulary i muszę coś wykombinować. Znajdujemy optyka i ten próbuje skleić, ale twierdzi że się nie da. Trudno. Każę przerzucić szkła w jakieś inne, pasujące oprawki i o stówę lżejsi jedziemy autokarem do Szklarskiej. Maciek przejmuje rolę przewodnika, dobrze zna te tereny. Wysiadamy chwilę przed miastem i prowadzi mnie na wodospad.
Szlak jest bardzo dobrze utrzymany, dróżka ładnie odśnieżona i świeżo posypana piaskiem. Wszystko w koło jest całkowicie zamarznięte i właśnie to robi na mnie wrażenie. Wcześniej zimę najchętniej bym przespał, teraz wiem że jest to wspaniała pora roku ;) Nie mogę się nadziwić pięknu krajobrazu i nawet temperatura mi nie przeszkadza. Jestem pewien, że Wodospad Szklarki w lecie jest dużo mniej atrakcyjny.
Następnego dnia wypożyczamy narty i "biegniemy" do Jakuszyc. Siedem kilometrów pokonujemy w dwie i pół godziny. Sam chód wychodzi mi nieźle i bardzo mi się podoba, wspinaczka pod górkę tzw. choinką też ma swoje uroki, ale zjeżdżanie i hamowanie "pługiem" ... O Boże !! Masakra !! Na szczęście tylko na początku, później już wychodzi znacznie lepiej. Żałuję trochę, że nie możemy więcej pobiegać, ale Maciek ma już dosyć. Może będzie mi jeszcze dane dorwać narty tej zimy. Naprawdę fajne zajęcie.
W niedzielę rano przyjeżdża Przemek, kolega z forum, którego dopiero teraz poznaję w realu. Mamy tak samo nasrane na punkcie aparatów Sigmy ;) Teraz on jest przewodnikiem. Jego wiedza i zdolności w tym temacie są imponujące ... Prowadzi nas trochę główną drogę, trochę na skróty przecierając szlak w wysokim śniegu.
Dochodzimy na szczyt jakiejś naturalnie promieniotwórczej góry. Skała Piec się to chyba nazywa. Podobno najlepszy punkt widokowy w Rudawach Janowickich. Naprawdę przednie widoki. Robimy dłuższy odpoczynek, a Przemek udziela lekcji historii, biologii, geografii ...
Ze szczytu rozciąga się naprawdę niesamowity widok. Myślę że to zasługa łysych drzew, mroźnej pogody, wielkiej ilości śniegu i malowniczej mgły dodającej subtelnego uroku całej zastałej sytuacji.
Gdy obfotografowaliśmy już dokładnie okolicę, czas było wracać. Pojechaliśmy na pyszną pizzę do Cieplic i jeszcze lepszą nalewkę do Przemka. Jedyne czego mi żal, to ... czasu, którego było zbyt mało !!
Teraz już wiem jak wielki błąd popełniałem przesypiając tak piękną porę roku. Od tej chwili podwyższam aktywność w mroźnych miesiącach. Nie muszę już latać do ciepłych krajów, mogę spokojnie podróżować po kraju i dla porównania wracać w te same miejsca o innych porach ... wiosna ... lato ... jesień ... zima ... Jakże byłem ograniczony, aby nie dostrzegać piękna zmienności naszego klimatu i wyjeżdżać tam gdzie lato w zimie ...

PS. Podziękowania dla Maćka za naukę jazdy na biegówkach i dla Przemka za pokazanie niecodziennych, zimowych widoków.

2 komentarze: