Jako, że jestem ojcem tej choroby i nie słyszałem o podobnych objawach u innych ludzi, pozwolę ją sobie opisać ...
Pokettofobia - (jap. Poketto - pokemon oraz stgrc. Phobos - strach, lęk) paniczny strach przed Pokemonami, a ściślej mówiąc przed opanowaniem świata przez Pokemony Polityczne, będące wytworami greckiej myśli filozoficznej zwanej demokracją. W pierwszym stadium choroby, objawy są bardzo łagodne - chory, który stracił wiarę w normalność polityczną, krąży ulicami miasta i robi zdjęcia Pokemonów na plakatach wyborczych, często śmiejąc się i gadając od rzeczy sam do siebie. Zagadnięty przez zdziwionych Obcych, próbuje wytłumaczyć powód rozbawienia przekładając pokemonowe hasła na język Nintendo, bardziej zrozumiały dla zaczepiających. Jako, że jest to choroba odkryta dwa lata temu, nie są znane kolejne jej etapy oraz prawdziwy wpływ na zakażony organizm.
Leczenie objawów - pozakliniczne, brak skutecznych farmaceutyków - z choroby można się wyleczyć jedynie poprzez systematyczną desensytyzację, polegającą na wynajdowaniu i zamieszczaniu idiotycznych haseł wyborczych na swoim blogu internetowym, a im lepsza dokumentacja fotograficzna tym większe szanse na całkowite wyleczenie. Niestety kuracja w otoczeniu demokracji jest bardzo uciążliwa, powtarza się ją przez całe życie, co najmniej raz na cztery lata ... dlatego zarażeni Pokettofobią, są stuprocentowymi monarchistami.


Wszystkie te enigmatyczne hasła w stylu "Rolnicy zasługują na więcej", "Rolnik jest najważniejszy", "Człowiek jest najważniejszy", "Ludzie są najważniejsi", "Zdrowie jest najważniejsze", "Po pierwsze praca" są ... hmmm ... nie wiem jak to nazwać. Przypominam sobie za to, jak Przewodniczący KC ... Nie !! Przepraszam !! ... Był to, chyba obecny, miłościwie panujący Prezes Rady Ministrów, który na jednym ze swoich kazań przekonywał :
- Wreszcie dokonaliśmy tego, że żyje Nam się coraz lepiej ...
Na co ktoś z ludu wstał i mu pogratulował :
- Bardzo mnie cieszy, że żyje Wam się coraz lepiej ...



I na zakończenie, mała anegdotka.
Kilka miesięcy temu, pojechaliśmy na rowerowy objazd okolic Lublina. Przejeżdżając przez Wojciechów, wstąpiliśmy do najpopularniejszej polskiej kuźni - kuźni Pana Romana Czerńca. Przyjechała również wycieczka autokarowa, dla której zorganizowano pokaz rzemiosła artystycznego. Pan Roman, bardzo sympatyczny i zabawny kowal miał przygotowany specjalny pokaz na specjalne okazje. Miło nam było skorzystać z darmowego show. Na koniec widowiska, zaprosił wszystkich na salony przylegające do kuźni. Zaprezentował wiszące na ścianach nagrody, dyplomy, zdjęcia z osobami ze świata artystycznego oraz politycznego. Najbardziej dumny był z czerwonego krawata, podarowanego mu przez Andrzeja Leppera, gościa wyjątkowego ...
- No i wicie panocki ... - po góralsku zagaił p. Roman - ... Jakeśmy z Jendrusiem zrobili tutaj zabawę ... ?? ... ło tu, w tem miejscu stał stół ... Aleśmy se pojedli ...
- No ładnie ... - podchwyciła jakaś turystka z autokaru - z takim człowiekiem jadać ... Hoho !!
Zdziwiony pytam :
- To Jędruś już nie jada ze świniami ??
No to zmykam już. Biorę aparat i ... sio w miasto ... na terapię. Jeśli masz podobne problemy psychiczne, zapraszam na ... terapię grupową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz