Chwilę po powrocie z Hiszpanii, nie mogąc spokojnie usiedzieć na tyłku, wybrałem się na krótką przejażdżkę po okolicach Lublina. Nie wspominam więcej tak krótkich wycieczek bo było ich zbyt wiele i ogólnie nie było w nich nic ciekawego. Ta jedna była wyjątkiem ... Jak się miało okazać przez następne pół roku ciągle towarzyszyły mi różne dinozaury i potwory ;)
Na poczatku te niegroźne pod Łęczną ...
... później okazało się, że trochę groźniejsze były pośród nas ;)
Następny całkiem udany wyjazd to "Wielka Majówka"
Początek w Dęblinie. Szybkie zwiedzanie Twierdzy Dęblin, równie szybkie oględziny wiślanego miejsca, w którym w czasie II Wojny Światowej był jedyny w świecie kolejowy most pontonowy. Jadąc na nocleg do Puław zahaczyliśmy jeszcze o podobno jedyne w Europie muzeum rowerów w Gołębiu prowadzone przez sympatycznego dziwaka - pasjonata p. Majewskiego.
Zwiedzanie Puław to przede wszystkim uroczy park, oraz znajdujący się w nim Pałac Czartoryskich.
Kolejny gwóźdź programu to Janowiec - za PRLu jedyny prywatny zamek w Polsce.
Bardzo ciekawe wnętrze kościoła w Tarłowie. Zachęcam do odwiedzenia tego kościoła. Naścienne przedstawienie "Taniec Śmierci" tak mnie przeraziło, że nie zrobiłem żadnego więcej zdjęcia.
No i znowu te dino-potwory ;) Tu są chyba najbardziej okazałe - Bałtów.
W drodze powrotnej do domu zaprzyjaźniłem się z kolejnym dziwakiem - pasjonatem, artystą - rzeźbiarzem.
Miałem u niego zostać na dłużej i rozbić się nad malowniczym stawem. Ostatecznie jednak pojechałem do domu. Teraz będzie pretekst do następnego wyjazdu.
A były też i takie dino-potwory. Teraz każdy może mieć takiego w ogródku, to chyba nasz nowy sport narodowy ...
Te dwa tutaj zostały odkopane w podlubelskich Nowinach ;)
To już koniec moich wspomnień Anno Domini 2009.
Myślę, że nadchodzący sezon będzie jeszcze bardziejszy. W każdym razie życzę sobie powodzenia ;)
środa, 3 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz