Wcześniej jednak nie było tak pięknie. Cały urok wiosennych pól, był brutalnie przerywany przez wysypiska śmieci. Niestety coraz więcej widzę takich właśnie zachowań. Tak dzisiaj wyobrażamy sobie czystość. I odnoszę wrażenie, że im więcej idzie kasy na walkę o "czyste powietrze", tym więcej takich wysypisk nam powstaje. Ludzie mają w dupie tą całą ekologię i tyle !! I całkiem słusznie zresztą ... Niech oddadzą nam nasze pieniądze, a będzie nas stać na zapłacenie za wywóz śmieci !!


Wysypisk było dwa, a między nimi ... No właśnie !! Piękne jest to, że tak niedaleko dużego miasta istnieje taki krajobraz. Niczym z filmów Kolskiego. A ja zastanawiałem się gdzie on znajduje takie klimaty ?? A takie klimaty są wszędzie, w całym naszym pięknym kraju ... tylko nie zawsze je dostrzegamy, bo się ciągle śpieszymy.
Inni "wielcy" świata filmu też dostrzegli uroki okolic Lublina ;) Oto przykład inspiracji :
- Wiesz Nika ... ten widok przypomina mi taki jeden film ...
- No i mi też.
- Tak, a jaki ?? - zapytałem myśląc, że to kolejna ściema małego dziecka.
- No nie pamiętam tytułu, ale ten o tych muzykach co sprzedali dusze diabłu.
- Crossroads ??
- Taaaaak !! Fajnie tu, jak na filmie. Może i my podpiszemy tą karteczkę ??
- Cyrograf ?? Czyś ty zgłupiała ????
- Przecież wiesz, że żartuję. Nie muszę podpisywać bo i bez tego jestem bardzo zdolna i mądra.

- Tato, skoro mamy takie piękne crossroads to zróbmy małą sesyjkę. Mogę Ci zrobić zdjęcie ??
- Ok. Odpocznijmy trochę pod tym drzewem.
- Pamiętasz tato ten pojedynek na gitary ??
- Pewnie, że pamiętam. Moja ulubiona scena.
- No moja też. Chciałabym tak grać na gitarze albo harmonijce.
- No to trzeba dużo ćwiczyć ... chociaż nie wiem czy Steve Vai mógłby sam z siebie tak się nauczyć.
- Może on też ... tak jak Robert Johnson i Ślepy Pies Fulton ??
- Może ...



Poopowiadaliśmy sobie jeszcze zapomniany film i ruszyliśmy w dalszą drogę. Następne rozdroże i trudny wybór. Skoro Czerniejów 2 km w prawo, a droga na wprost nie wzbudziła w nas chęci jazdy, to jedziemy w lewo. Gubiąc drogę, zajechaliśmy do sympatycznego lasku, gdzie ugotowaliśmy sobie zupkę. Po obiadokolacji i wyborze odpowiedniego miejsca pasibrzuchy rozbiły namiot.


W nocy temperatura spadła w okolice zera i nieźle nas wytelepało, ale daliśmy radę ;) Żyjemy !! ... i ruszamy w drogę powrotną. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, ale z drugiej strony ... na szczęcie wszystko co dobre, dobrze się kończy !!

A to mapka, naszego krótkiego wypadu. Łącznie coś koło 50 km, stylem dowolnym ;) i spełnienie jednego marzenia mojego dziecka ... dziki nocleg w dzikim lesie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz