Na rozkaz-życzenie Z...i mieliśmy nie używać brzydkich słów na wyprawie. W niniejszym tekście obiecuję więc wszystkie brzydkie słowa wykropkować.
Maroko w moich oczach, okazało się krajem zupełnie innym od tego jakim przedstawiają go przewodniki czy inne relacje. Mój opis będzie więc mocno subiektywny i mam nadzieję że zachęcający do odwiedzenia tego pięknego, dziwnego kraju. Zapraszam.
Maroko powitało nas wieeelkimi żywiołami, będącymi tam normalnością i codziennością, a mnie znanymi jedynie jako klęski żywiołowe. Deszcz, który lał się z nieba przez pierwsze dwa dni podróży, to u nas pospolicie nazywane oberwanie chmury. Skutecznie zawrócił nas z planowanej trasy, którą postanowiliśmy odwrócić i zacząć od końca.



Po dotarciu na przedmieścia Agadiru, okazuje się że tu jest jeszcze gorzej. Wycofujemy się więc i dzięki naszemu kierowcy, dzięki jego znajomości terenu, udaje nam się w ostatniej chwili przedostać przez ostatni czynny most. Nasz nowy kierunek to Marakesz. Kierowca wysadza nas na dużej stacji benzynowej, z solidnym zapleczem. Właściciel stacji pozwala nam wziąść prysznic i rozbić namioty w jednym z jego wielkich garaży.

Po ukończeniu wszystkich czynności porządkowych idziemy do przystacyjnej restauracji. Zapoznajemy się z kilkoma autochtonami i zostajemy skierowani do częsci dla turystów. Zjadamy pierwszego naszego tadżina, który jest naprawdę wyśmienity. Tadżin to tradycyjna marokańska potrawa duszona przez dwie, trzy godziny na specjalnym palenisku pod ceramicznym naczyniem o charakterystycznym kształcie komina.

Po pysznej kolacji udalśmy się do namiotów i w poczuciu dobrze spędzonego dnia położyliśmy się spać. Rano szybko zwinęliśmy obóz i poszliśmy podziękować właścicielowi stacji za gościnę i upewnić się, czy na pewno nie chce od nas pieniędzy za prysznice i namioty.

Następne trzy dni to kilometry spędzone na podróży do Marakeszu. Najpierw wysoko wysoko pod górkę i przebijanie się przez wysokie wzniesienia Atlasu Wysokiego. Później czekały na nas nagrody, bardzo szybkie zjazdy. Piękne zakręcone serpentyny dostarczały mi chwil odpoczynku, odkrywając przede mną oraz moimi dwiema współtowarzyszkami SIGMAMI, coraz to ładniejsze widoki.




CDN ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz